niedziela, 10 września 2017

#MalamutNaTropie: Wielkopolska z psem: Jezierce

Witajcie!

Nasze wakacje trwają w najlepsze. Dalej podróżujemy i zwiedzamy Wielkopolskę. Oczywiście na 10 łap, czyli 4 malamucie, 4 pudlowe i 2 człowiekowate. Tym razem trafiliśmy do miejscowości Jezierce. Co tam robiliśmy i czy znowu się zgubiliśmy... Czytajcie dalej!



Po ostatnim spotkaniu Północniaków Poznaniaków w Skałowie okazało się, że od miejscowości Jezierce dzieli nas jakieś 15 kilometrów. Stwierdziłam, że to już bliżej niż dalej i mimo obficie padającego deszczu - jedziemy!


Jezierce znajdują się przy drodze S5, musicie kierować się na Pobiedziska, później znajdziecie już znak prowadzący bezpośrednio do tej miejscowości. Magia zaczyna się już na samym wjeździe. Po prostu idealna droga asfaltowa nagle się urywa i zamienia w dukt leśny. Ale spokojnie! Nawet nasza pszczółka dała radę, a autem terenowym nie jest. Dokładnie na początku, mniej więcej w połowie i na samym końcu są dziury, na które musicie uważać, bo nie pozbyć się przedniego zderzaka.
W lesie czeka na Was parking i leśniczówka. Idąc kawałek dalej, drogą na wprost przechodzicie obok kilku domków i wigwamu. Znajdziecie też tablice informacyjne i mapę. Nie znalazłam nigdzie zakazu wprowadzania zwierząt, zatem... Idziemy dalej!



Wybierając trasę oznaczoną wizerunkiem uroczej sowy weszliśmy w las. Drogi są naprawdę dobrze oznaczone, sowy mają też swoje numery, które oznaczają kolejne atrakcje. Łącznie jest ich dwadzieścia dwie. Przy ścieżkach znajdują się także kosze przydatne na przykład na zużyte "kupoworki". ;-) Pamiętajcie, żeby zrobić sobie zdjęcie mapy. Jest bardzo przydatne, ale o tym za chwilę. Trasa przebiega przy dwóch jeziorach - Ula i Ósemka. Połączone są one rzeką Cybiną, będącą dopływem Warty.
Po chwili marszu, zboczyliśmy trochę z trasy na parking dla wędkarzy i to był super pomysł! Weszliśmy na drewniany pomost, z którego mogliśmy podziwiać cześć jeziora, przeciwległy brzeg i kwitnące rośliny unoszące się na tafli wody. Widok był obłędny. Cisza lasu, śpiew ptaków i futrzaki obok. Idealnie! Jestem pewna, że gdy liście zaczną zmieniać barwę na bardziej jesienną będzie jeszcze piękniej. Idąc dalej maszerowaliśmy ścieżkami wzdłuż brzegów jeziora, pod górki, obok powalonych drzew czy przez mały mostek.



Przy rozwidleniu dróg wybraliśmy dłuższą trasę między jeziorami. I wtedy znalazłam tablicę informującą m.in. o zakazie wprowadzania zwierząt. Serio? W środku lasu ktoś sobie o tym przypomniał? No wybaczcie, ale nie będę się zawracać kiedy już tyle przeszłam i przejechałam. Tym bardziej, że w Internecie miejsce opisane jest jako psiolubne. Do tej pory nie wiem co o tym myśleć. Nie spotkaliśmy żadnych psów po drodze, ale też nikt nas nie upomniał. Poza tym do lasów przecież można wprowadzać psy, które idą na smyczy (poza niektórymi PN).


Zatem maszerowaliśmy dalej. Było naprawdę pięknie, do momentu, gdy złapała nas ulewa. Biorąc pod uwagę, że osłaniały nas korony drzew, a i tak mocno lało to pewnie na otwartym terenie można by nazwać ten deszcz oberwaniem chmury. Dzięki Bogu, w plecaku noszę pelerynę przeciwdeszczową. Aqua wyglądała na zadowoloną z panującej aury, natomiast Gustaw... Patrząc na niego czytałam z jego myśli: "Nienawidzę Cię, nienawidzę Aquy, nienawidzę życia, nienawidzę świata, nienawidzę was, WEŹCIE MNIE STĄD!". Ale nie było litości... Mały czy duży to nadal pies. ;-) Kiedy woda przestała zalewać nam oczy podziwialiśmy dalej las, jeziora... Przy punkcie nr 15 znajduje się miejsce wypoczynku nad brzegiem wody. Cykneliśmy sobie pamiątkową fotkę (no dobra - kilka pamiątkowych fotek ;-) ) i ruszyliśmy dalej...





Ziemia obiecana! :D
Nie widziałam punktów nr 16,17 itd, ale dzięki zdjęciu mapy, które wykonałam wcześniej miej więcej wiedziałam, którędy należy kierować się do wyjścia. Nie wiem czy ktoś te punkty zniszczył czy po prostu mi umknęły. Łącznie zrobiliśmy 5,62km. Gubiąc się dwukrotnie, ale szybko zawracaliśmy na właściwą ścieżkę. Nie wiem co nas tak wymęczyło - czy ulewa, czy świeże powietrze, ale psy padły zaraz po powrocie do auta, a w domu Aqua nawet nie miała siły podnieść powiek. Po drodze padła nam jeszcze nawigacja. Na trzech kolejnych parkingach próbowałam ją zreanimować, ale nie wykazała chęci współpracy. Dzięki Bogu za mapy w telefonie i znaki na drogach! Doszłam do wniosku, że bez navi człowiek przynajmniej myśli gdzie jedzie i zwraca uwagę na drogowskazy ;-)
Podsumowując, miejscówkę pod względem "psiolubności" ocenilibyśmy na mocną 5 (kosze na śmieci, dobre oznaczenia, czyste trasy, piękne widoki, atrakcje edukacyjne...), ale ten zakaz w środku lasu... Nie wiemy co o tym myśleć.
Do zobaczenia!

2 komentarze: