środa, 24 stycznia 2018

II-dniowe szkolenie z podstaw dogoterapii i pracy z psem w placówkach edukacyjnych, czyli psychoterapia w Psarvardzie.

Witajcie,

dla mnie wyjazd bez psa, to TYLKO wyjazd, a nie przygoda. Szkolenie bez psa to nie nauka, a TYLKO spotkanie. Dlatego ciesze się, że Psarvard umożliwia rozwój, gdzie towarzyszy mi Aqua. W moim przekonaniu dogoterapia to dziedzina, która wymaga od nas ciągłego rozwoju. Dlatego weekend 13-14.01 spędziłyśmy na szkoleniu z "Podstaw dogoterapii i pracy w placówkach edukacyjnych". Jak oceniamy to szkolenie? Zerknijcie dalej.

Fot. Laura Zawadzka
1. Dane techniczne.

Kurs przeznaczony był dla osób myślących o dogoterapii bądź dopiero rozpoczynających swoją przygodę w kynoterapii. Zajęcia prowadziły Urszula Młynarczyk i Barbara Kiełbus.
Pani Ula poza pracą z dziećmi, od wielu lat trenuje flyball, ratownictwo wodne i tropienie użytkowe. Pracuje z psami rasy border collie. Na zajęciach obecne były Meggi i Tess.
Natomiast Pani Barbara to
nauczycielka wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej, pedagog leczniczy, doradca rodzinny, instruktor zuchowy i harcerski, instruktor PZŻ, hodowca psów. Na co dzień pracuje z białym owczarkiem szwajcarskim oraz cavalierką - Hoshi, którą mogłyśmy podziwiać w ten weekend. 
W szkoleniu można było brać udział także bez psa, ale jak mogłabym zostawić Aquę w domu kiedy nadarzyła się taka okazja, żeby trochę wytężyła szare komórki? ;-)


2. Przebieg i tematyka szkolenia. 

Spotkanie było podzielone na części teoretyczne oraz warsztatowe - praktyczne.
Rozmawialiśmy o wyborze odpowiedniego psa do pracy, budowaniu z nim relacji, tego jak wielką rolę odgrywa porządny hodowca (Magda, tutaj się Tobą pochwaliłam ;-) ), a także o zasadach bezpieczeństwa w pracy oraz etyce zawodowej. Skupiliśmy się również nad
pracą z dziećmi i osobami starszymi, niepełnosprawnymi oraz przewlekle chorymi. Co ważne, jednym z elementów spotkania była rozmowa o błędach popełnianych w pracy dogoterapeutycznej. W trakcie warsztatów praktycznych mogłyśmy się dowiedzieć jak nauczyć psa wybranych sztuczek, a także sprawdzić czworonoga w pracy przy dużym rozproszeniu jakim jest tłum czy inne psy, obecne wtedy na sali.
W sobotę głównie pracowała z nami Pani Basia, natomiast w niedzielę do akcji przystąpiła przede wszystkim Pani Ula, pokazując nam jak pracować z psem. Przypomniałam sobie także o pracy z klikerem, który zgubiłam kiedyś na spacerze i zapomniałam o nim jako narzędziu szkoleniowym. Fajnie, że na kursie o tym porozmawiałyśmy, bo kupiłam już nowy. Aqua na klikerze bardzo dobrze pracuje, dla mnie to też duże ułatwienie.



3. Moje oczekiwania, spostrzeżenia, przemyślenia.

Dobrze, że po każdym dniu wracałam do domu, a nie spałam w Mosinie. Dlaczego? Bo w aucie mam najwięcej czasu na przemyślenia i analizę tego co robiłyśmy. Uważam, że było mi to bardzo potrzebne. Początkowo byłam trochę zmieszana, że "ja to już wiem". Ale właśnie w drodze do domu zdałam sobie sprawę, że to przecież szkolenie z PODSTAW. Zatem błędnym może było moje nastawienie, że przyjadę i dowiem się czegoś zupełnie nowego. Dlatego postanowiłam, że nieco inaczej podejdę do tematu. Chciałam ugruntować wiedzę, którą posiadam. Poza tym, po każdym ze szkoleń jestem niesamowicie zmotywowana do pracy z psem. 



4. Zachowanie Aquy.

Na miejsce jechałam pełna obaw, ponieważ Aqua miała zostać SAMA w transporterze. Co więcej, w jej otoczeniu miały przebywać też inne psy. Dodatkowym utrudnieniem było zmieszczenie klatki w największym możliwym rozmiarze do beetle'a. Ale potwierdziła się moja teoria, że jest to rodzinne, pakowne auto tylko, że w małym ciałku... ;-)
Co prawda, w domu starałam się z Aquą przepracować klatkę, ale - jak to ujęła Pani Ula- "psem i dzieckiem się nie pochwalisz". Wyobrażałam sobie jak Aqua roznosi transporter w drobny mak. Ale zostałam pozytywnie zaskoczona. Malamut siedział w klatce spokojnie, do momentu, aż oczywiście nie usłyszał mnie w najbliższym otoczeniu. Później wierciła się, żeby wyjść. W trakcie szkolenia psy wychodziły na około dziesięciominutowe sesje, po czym wracały do klatek. Takie kolejki powtarzały się kilka razy. Obawiałam się, że po pierwszym razie Aqua nie będzie chciała wrócić do "więzienia", jednak nie było tak źle. Zachęcana smaczkami wchodziła potulnie do środka.
W trakcie jednych z pierwszych sesji przed Aquą zostało postawione (wydawało mi się) super trudne zadanie. Otóż, na jednym końcu stała Aqua trzymana przez Panią Basię, w połowie drogi znajdowała się Pani Ula z miseczką pełną pysznej i pachnącej kiełbasy. A na drugim końcu szlaku byłam ja. Moim zadaniem było przywołanie psa w taki sposób, aby przyszedł bezpośrednio do mnie, nie zatrzymując się przy mięsnej pokusie. Pamiętam zdanie, które padło z sali "z malamutem to nie przejdzie". A tu psikus! Aqua zwalniając przy misce, coraz bardziej odwracała głowę w jej kierunku, jednak łapy nadal podążały wprost do mnie! I tym sposobem malamut dał radę! :D Aqua ostatecznie olała kiełbaski i wybrała mamuśkę :D
Poza tym była oczywiście największym psem na szkoleniu, a jej puszyste futro wzbudzało zainteresowanie, co by nie powiedzieć nieskromnie - zachwyt! ;-) Pierwszy raz zauważyłam też jak szybko Aqua nudzi się w porównaniu do innych psów. Dla niej ma się coś dziać TU i TERAZ, SZYBKO i KRÓTKO. Dlatego skróciłam sesje treningowe, które robimy w domu, by jej nie demotywować.






Podsumowując, szkolenie oceniam pozytywnie, pomimo wcześniejszych obaw. Zrobiłam to na czym najbardziej mi zależało, czyli pierwszy raz zobaczyłam jak inni prowadzą zajęcia. Zweryfikowałam własne i sądzę, że jak najbardziej mogę być z siebie zadowolona. Oczywiście na pochwałę zasługuje także Psarvard za organizację. Z wyprzedzeniem dostajemy informacje o miejscu i czasie spotkań oraz pełen harmonogram zajęć. Poza tym ponownie Aneta przygotowała makaron z mięsem i szpinakiem, w wersji vege. Jeśli kiedyś odwiedzicie Psarvard koniecznie musicie go spróbować! Ja przez dietę bezglutenową niestety nie mogłam, ale pamiętam, że jest super smaczny! ;-) Poza tym poznałam ludzi, którzy są zakręceni na punkcie psów, a dodatkowo także pracują lub planują pracę w kynoterapii. Po takich spotkaniach zawsze czuję się jak po sesjach terapeutycznych. Dlaczego? Bo zdaję sobie sprawę, że nie tylko ja mam obsesję na punkcie swojego psa. ;-)

13 komentarzy:

  1. Dogoterapia to nie moja bajka, ale wykład w Psarvardzie bardzo miło wspominam. Mam nadzieję, że w tym roku też uda mi się zawitać u nich na jakieś semi ;)
    Ps. Wy też z wlkp? Które okolice?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Wielkopolska, a dokładniej Pleszew. Będziemy na semi z Tomkiem Jakubowskim w maju i Zofią Mrzewińską w czerwcu :-) Bynajmniej taką mamy nadzieję, że zdążymy się zapisać :-) Może uda nam się spotkać? :-)

      Usuń
    2. Ooo a my Krotoszyn :D Zastanawiam się nad semi z Zofią, bo już byłam, a z drugiej strony to jest taki autorytet, że szkoda nie skorzystać. A Tomek to też w Psarvardzie? bo do niego chętnie wybrałabym się. Także chyba się spotkamy, jak uda nam się dostać.

      Usuń
    3. No proszę! To prawie sąsiedzi! :D Właśnie takie opinie o niej słyszałam. Ze względu na wiek Pani Zofii ilość psio-ludzkich duetów ma być ograniczona do 5, dlatego trzeba pilnować strony Psarvardu ;-) Tak, Tomek też zagościł w Mosinie. My wybieramy się w terminie 26-27.05, bo pogodna powinna być "akurat". Ani zimno ani gorąco. Być może będzie też Haker z psowaty.blog :-)

      Usuń
    4. Sąsiedzi :D Ja byłam u Zofii na warsztatach i wykładzie, także polecam jak najbardziej. Uczy psa jak najbardziej zrozumiale. Bo owijania w bawełnę i wymyślnych teorii. Tak, aby człowiek dobrze zrozumiał, a pies miał komfort z szkolenia. No ja nawet bez psa bym pojechała ;)
      Ogólnie psarvard ma dużo szkoleń, podobnie jak jedna szkoła pod Wrocławiem, także i tu i tu śledzę wydarzenia. Chętnie gdzieś przejechałabym się.

      Usuń
    5. Mam nadzieję, że zdążymy się zapisać :-) Też zastanawiałam się swego czasu na Wrocławiem, bo było jakieś interesujące szkolenie :)

      Usuń
  2. tu jest problem z pierwotniakami- krótkie, intensywne sesje- zawsze nowe bodźce. Tzn. nie problem- ja to bardzo lubię, ale szkoleniowcy, którzy sa przyzwyczajeni do psów z tzw. 'will to please' często nie potrafią się przestawić na trudniejsze zadanie- zainteresowanie pierwotniaka.
    Wspaniała praca dziewczyny;) malamuty potrafią <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Poznałam obie Panie na wartsztatach tropienia użytkowego, który miałam przyjemność współtworzyć. Nie miałam pojęcia, że starczy im czasu (bo pasji starczy im za stu!) na tworzenie tak wartościowych kursów. No i brawa dla Auqy za wybranie Pańci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zaświtał mi w głowie pomysł, że sprawdzić malamuta właśnie na takich warsztatach. Może dane nam będzie się przy ich okazji spotkać ;-) Przekażę brawa dla futrzaka :D

      Usuń
  4. Wow! Dogoterapia jest dziedziną, o której chętnie poszukuję informacji i chciałabym z czasem postawić pierwsze kroki. Będę Was podglądać! Świetna robota! :D

    OdpowiedzUsuń